sobota, 18 lutego 2012

ŚMIERĆ

Ostatnimi czasy oglądałam pewien serial o ludziach z Atlantic City z czasów prohibicji. Film epatuje śmiercią, zabijaniem, podrzynaniem gardeł, płynącą ze świeżo rozciętych ciał krwią.
I to chyba ma wpływ na to co mi się śni. Przedwczoraj strzelałam do jakiegoś człowieka, kula przeszywała jego wnętrzności, patrzyłam na to, uświadamiając sobie, że nawet nie znałam tego człowieka. Przez cały sen zastanawiałam się, dlaczego nie czuję wyrzutów sumienia, dlaczego nie boje się konsekwencji tego, co zrobiłam.
Dzisiejszy sen był gorszy. Powrócił do mnie od roku nie śniony motyw śmierci bliskiej osoby. Kiedyś w snach umierali moi rodzice, siostra, ukochany, nawet pies, ale po pracy z pewną psychoterapeutką sny znikły.
Dziś sen o umieraniu powrócił. We śnie umarła moja bliska koleżanka. Jedna z moich ulubionych osób w moim otoczeniu. Najgorsza w tym wszytskim jest świadomość tego, że nigdy w życiu już jej nie zobaczę, nie pogadam z nią, nie odwiedzę jej, nie spojrzę jej w oczy. W tym śnie płakałam z bezsilności i z poczucia tej strasznej świadomości. Byłam na wakacjach w jakimś tropikalnym miejscu, gdzie z drzew spadały dojrzałe pomarańcze, żółte słońce ogrzewało twarz . A w moim wnętrzu żądziła czarna rozpacz, rozrywana bolącymi spazmami.

wtorek, 8 czerwca 2010

Duch

Śni mi się czasami to samo mieszkanie, którego nigdy nie widziałam w realu. Znam to mieszkanie z co najmniej trzech snów. To mieszkanie mieści się w kamienicy. Zatęchłej, wilgotnej, ciemnej- jakich wiele na Śródmieściu we Wrocławiu. W moim cyklicznym śnie mieszkanie mieści się w okolicach ulicy Sienkiewicza.
Kiedyś mi się śniło, że tam pomieszkuję. Z kuchni, starej i zapajęczonej wychodzą drzwi do maleńksigo ciemnego pokoiku bez okna. W tym pokoju mieszkał ktoś- stary człowiek, spał na łóżku w ciężkiej pierzynie. W tamtym pokoju ten człowiek zmarł.
W moim ostatnim śnie (sprzed kilku dni)znowu odwiedziłam to mieszkanie.
W sumie tak tylko wpadłam tam na chwilkę. Weszłam do kuchni. Spojrzałam na szafkę stojącą prę metrów ode mnie i zauważyłam, że dzban stojący na szafce poruszył się, spadł z szafy i roztłukł się na podłodze. Nagle szafa też się poruszyła i gwałtownie posunęła się moją stronę. Z krzykiem zamknęłam drzwi od tej kuchni i ten sen mnie tak przestraszył, że aż się obudziłam

środa, 19 maja 2010

Wycieczka rowerowa.

Dziś w nocy jeździłam na rowerze. Podróżowałam po pustynnych przestrzeniach Australii. Dojechałam do brzegu oceanu i wjechałam na statek. Obudziłam się w porcie na obrzeżach Afryki. Spojrzałam na przemysłowy krajobraz dookoła: oceniłam kształt zatoki, w której statek zacumował i chwyciłam do reki mapę świata. Próbowałam odgadnąć, gdzie tym razem wylądowałam. Po kształcie brzegu stwierdziłam , że jestem jednak w Jugosławii. Postanowiłam, że bezpieczniej będzie, gdy następna część drogi też pokonam statkiem. Dotarłam do okienka pocztowego i zaczęłam rozmawiać z panem z DHL-u. W wyniku tej rozmowy zostałam zapakowana razem z rowerem do kontenera i przewieziono mnie na Węgry. Potem , już na Węgrzech, jechałam po polnych dróżkach, z moja mapą w kieszeni. Doskonale wiedziałam, że jadę w stronę domu.

poniedziałek, 17 maja 2010

Strażnica

Nie wiem, czy ktoś kojarzy kolorowe pisemko Świadków Jehowy, ale jest w w nich sporo idealistycznych obrazków, gdzie pokazany jest raj i np łaszące się do ludzi lwy.
Miałam ostatnio taki sen: pojechałam z moim chłopakiem w góry. Świeciło pięknie słońce i na rozłożystych, zielonych polanach , na kocykach rozsiadały się całe rodziny ludzi. I między ludźmi chodziły sarenki i kładły się również na tych kocykach.
A noc wcześniej śniło mi się, że znowu studiuję. Wynajmuje mieszkanie studenckie, w którym oczywiście odbywa się multum imprez. W tym śnie szłam na zajęcia i po drodze do szkoły znalazłam pod drzewem małego, nieopierzonego bociana, był jeszcze ślepy (oczywiście panuje tu logika snu- ptak ślepy jak mały ssak:)) i wzięłam tego małego bocianka w ramiona, owinęłam go w swoja kurtkę i zaniosłam do szkoły. W rożnych klasach odbywały się równe zajęcia: matematyka, biologia i tak dalej. Szukałam pustej klasy, gdzie mogłabym bocianka schować. Próbowałam sobie przypomnieć nr telefonu do zoo lub do straży dla zwierząt.

środa, 12 maja 2010

MGŁA

Wracałam do domu rodzinnego w Bielawie. Bielawa z daleka wyglądała jak wielkie, pełne drapaczy chmur miasto. Prosta droga, która prowadzi aż do ściany Gór Sowich tym razem kończyła się setkami wieżowców, okienek, światełek i anten satelitarnych. Z miast zostały wystrzelone dwie rakiety: jedna goniła drugą. Rakieta, która uciekała przed drugą, nagle gwałtownie skręciła, robiąc unik i trafiła w miasto. Zatrzęsło ziemią. Zatrzymałam się na drodze. Nagle sto metrów przede mną spadł samolot pasażerski. Ogromny huk, ogień i dym. Po prawej stronie rozciąga się pole (tak jak z resztą w realu), postanowiłam więc uciekać w bok, jednak po moich dwóch stronach spadły jeszcze dwa mniejsze samoloty. Udało mi się uciec prze to pole i dojechać do domu na wsi, do moich rodziców.
Z informacji radiowych wysłyszałam informację, że pospadały wszystkie samoloty na świecie i na cały świat opadła biała, gęsta mgła, która utrzymywać się miała przez kilka następnych lat. Byłam już w domu, kiedy spojrzałam za okno, otworzyłam drzwi od tarasu, na zewnątrz nie było nic widać. Wszędzie panował mlecznobiała mgła.

poniedziałek, 10 maja 2010

Egzamin z wiary

Kilka dni temu śniło mi się , ze Polska jest państwem wyznaniowym. Obowiązkowe były co jakiś czas egzaminy sprawdzające wiedzę z Biblii i poziom wiary. Byłam w ogromnej hali, siedząc w ławce , jak w czasie matury. Za chwilę miałam dostać test do rozwiązania. Miałam ogromnego stresa, bo wiedziałam, ze jestem nieprzygotowane do egzaminu.

sobota, 27 lutego 2010

Dziecko z żółtka.

Śniła mi się dzisiaj moja córka. Była trzyletnią blondyneczką. Codziennie wieczorem zwijała się w kuleczkę, a rano znajdowałam w jej łóżeczku żółtko z którego się wykluwała na nowo. Co rano z żółtka formowało się moje dziecko. Jednak pewnego ranka z żółtka wykluło się niemowlę. Moja córka cofnęła się w rozwoju. Chciała jeść, więc przystawiłam ją do piersi. Ale w piersiach nie było mleka - tylko powietrze. Moje dziecko nagle zmieniło się w kleszcza, które nadymało sie powietrzem, którym je karmiłam. Kleszcz był zielonkawy o wielu czarnych odnogach, był coraz mniejszy, jego ciało zapadało sie jak balon, z którego uchodzi powietrze. Gdy kolejny raz kleszcz chciał się przyssać do mojej piesi , strzepnęłam go na ziemię i rozgniotłam butem.