środa, 12 maja 2010

MGŁA

Wracałam do domu rodzinnego w Bielawie. Bielawa z daleka wyglądała jak wielkie, pełne drapaczy chmur miasto. Prosta droga, która prowadzi aż do ściany Gór Sowich tym razem kończyła się setkami wieżowców, okienek, światełek i anten satelitarnych. Z miast zostały wystrzelone dwie rakiety: jedna goniła drugą. Rakieta, która uciekała przed drugą, nagle gwałtownie skręciła, robiąc unik i trafiła w miasto. Zatrzęsło ziemią. Zatrzymałam się na drodze. Nagle sto metrów przede mną spadł samolot pasażerski. Ogromny huk, ogień i dym. Po prawej stronie rozciąga się pole (tak jak z resztą w realu), postanowiłam więc uciekać w bok, jednak po moich dwóch stronach spadły jeszcze dwa mniejsze samoloty. Udało mi się uciec prze to pole i dojechać do domu na wsi, do moich rodziców.
Z informacji radiowych wysłyszałam informację, że pospadały wszystkie samoloty na świecie i na cały świat opadła biała, gęsta mgła, która utrzymywać się miała przez kilka następnych lat. Byłam już w domu, kiedy spojrzałam za okno, otworzyłam drzwi od tarasu, na zewnątrz nie było nic widać. Wszędzie panował mlecznobiała mgła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz