wtorek, 8 czerwca 2010

Duch

Śni mi się czasami to samo mieszkanie, którego nigdy nie widziałam w realu. Znam to mieszkanie z co najmniej trzech snów. To mieszkanie mieści się w kamienicy. Zatęchłej, wilgotnej, ciemnej- jakich wiele na Śródmieściu we Wrocławiu. W moim cyklicznym śnie mieszkanie mieści się w okolicach ulicy Sienkiewicza.
Kiedyś mi się śniło, że tam pomieszkuję. Z kuchni, starej i zapajęczonej wychodzą drzwi do maleńksigo ciemnego pokoiku bez okna. W tym pokoju mieszkał ktoś- stary człowiek, spał na łóżku w ciężkiej pierzynie. W tamtym pokoju ten człowiek zmarł.
W moim ostatnim śnie (sprzed kilku dni)znowu odwiedziłam to mieszkanie.
W sumie tak tylko wpadłam tam na chwilkę. Weszłam do kuchni. Spojrzałam na szafkę stojącą prę metrów ode mnie i zauważyłam, że dzban stojący na szafce poruszył się, spadł z szafy i roztłukł się na podłodze. Nagle szafa też się poruszyła i gwałtownie posunęła się moją stronę. Z krzykiem zamknęłam drzwi od tej kuchni i ten sen mnie tak przestraszył, że aż się obudziłam

środa, 19 maja 2010

Wycieczka rowerowa.

Dziś w nocy jeździłam na rowerze. Podróżowałam po pustynnych przestrzeniach Australii. Dojechałam do brzegu oceanu i wjechałam na statek. Obudziłam się w porcie na obrzeżach Afryki. Spojrzałam na przemysłowy krajobraz dookoła: oceniłam kształt zatoki, w której statek zacumował i chwyciłam do reki mapę świata. Próbowałam odgadnąć, gdzie tym razem wylądowałam. Po kształcie brzegu stwierdziłam , że jestem jednak w Jugosławii. Postanowiłam, że bezpieczniej będzie, gdy następna część drogi też pokonam statkiem. Dotarłam do okienka pocztowego i zaczęłam rozmawiać z panem z DHL-u. W wyniku tej rozmowy zostałam zapakowana razem z rowerem do kontenera i przewieziono mnie na Węgry. Potem , już na Węgrzech, jechałam po polnych dróżkach, z moja mapą w kieszeni. Doskonale wiedziałam, że jadę w stronę domu.

poniedziałek, 17 maja 2010

Strażnica

Nie wiem, czy ktoś kojarzy kolorowe pisemko Świadków Jehowy, ale jest w w nich sporo idealistycznych obrazków, gdzie pokazany jest raj i np łaszące się do ludzi lwy.
Miałam ostatnio taki sen: pojechałam z moim chłopakiem w góry. Świeciło pięknie słońce i na rozłożystych, zielonych polanach , na kocykach rozsiadały się całe rodziny ludzi. I między ludźmi chodziły sarenki i kładły się również na tych kocykach.
A noc wcześniej śniło mi się, że znowu studiuję. Wynajmuje mieszkanie studenckie, w którym oczywiście odbywa się multum imprez. W tym śnie szłam na zajęcia i po drodze do szkoły znalazłam pod drzewem małego, nieopierzonego bociana, był jeszcze ślepy (oczywiście panuje tu logika snu- ptak ślepy jak mały ssak:)) i wzięłam tego małego bocianka w ramiona, owinęłam go w swoja kurtkę i zaniosłam do szkoły. W rożnych klasach odbywały się równe zajęcia: matematyka, biologia i tak dalej. Szukałam pustej klasy, gdzie mogłabym bocianka schować. Próbowałam sobie przypomnieć nr telefonu do zoo lub do straży dla zwierząt.

środa, 12 maja 2010

MGŁA

Wracałam do domu rodzinnego w Bielawie. Bielawa z daleka wyglądała jak wielkie, pełne drapaczy chmur miasto. Prosta droga, która prowadzi aż do ściany Gór Sowich tym razem kończyła się setkami wieżowców, okienek, światełek i anten satelitarnych. Z miast zostały wystrzelone dwie rakiety: jedna goniła drugą. Rakieta, która uciekała przed drugą, nagle gwałtownie skręciła, robiąc unik i trafiła w miasto. Zatrzęsło ziemią. Zatrzymałam się na drodze. Nagle sto metrów przede mną spadł samolot pasażerski. Ogromny huk, ogień i dym. Po prawej stronie rozciąga się pole (tak jak z resztą w realu), postanowiłam więc uciekać w bok, jednak po moich dwóch stronach spadły jeszcze dwa mniejsze samoloty. Udało mi się uciec prze to pole i dojechać do domu na wsi, do moich rodziców.
Z informacji radiowych wysłyszałam informację, że pospadały wszystkie samoloty na świecie i na cały świat opadła biała, gęsta mgła, która utrzymywać się miała przez kilka następnych lat. Byłam już w domu, kiedy spojrzałam za okno, otworzyłam drzwi od tarasu, na zewnątrz nie było nic widać. Wszędzie panował mlecznobiała mgła.

poniedziałek, 10 maja 2010

Egzamin z wiary

Kilka dni temu śniło mi się , ze Polska jest państwem wyznaniowym. Obowiązkowe były co jakiś czas egzaminy sprawdzające wiedzę z Biblii i poziom wiary. Byłam w ogromnej hali, siedząc w ławce , jak w czasie matury. Za chwilę miałam dostać test do rozwiązania. Miałam ogromnego stresa, bo wiedziałam, ze jestem nieprzygotowane do egzaminu.

sobota, 27 lutego 2010

Dziecko z żółtka.

Śniła mi się dzisiaj moja córka. Była trzyletnią blondyneczką. Codziennie wieczorem zwijała się w kuleczkę, a rano znajdowałam w jej łóżeczku żółtko z którego się wykluwała na nowo. Co rano z żółtka formowało się moje dziecko. Jednak pewnego ranka z żółtka wykluło się niemowlę. Moja córka cofnęła się w rozwoju. Chciała jeść, więc przystawiłam ją do piersi. Ale w piersiach nie było mleka - tylko powietrze. Moje dziecko nagle zmieniło się w kleszcza, które nadymało sie powietrzem, którym je karmiłam. Kleszcz był zielonkawy o wielu czarnych odnogach, był coraz mniejszy, jego ciało zapadało sie jak balon, z którego uchodzi powietrze. Gdy kolejny raz kleszcz chciał się przyssać do mojej piesi , strzepnęłam go na ziemię i rozgniotłam butem.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Wagony domowe. Byłam UFO. (27.01.2009)

Spisuje stare sny. Spisane gdzieś na skrawkach kartek z kalendarza.


WAGONY DOMOWE
Śnił mi się pociąg, do którego były przymocowane domy, piętrowe budynki, zbudowane z czerwonej cegły. Dom za domem, jak wagony, a pod nimi szyny. Pociąg zatrzymywał się na stacjach. W tym śnie weszłam do restauracji, znajdującej się w takim budynku. Miasto, w po którym jeździł ten pociąg było położone na wzgórzach, jak San Francisco. Dlatego domy"falowały", jeżdżąc co chwile w górę i w dół. Śniły mi się szereg domów, wznoszących się i opadających, poruszających się po torach.

BYŁAM UFO.
Byłam kimś z innej planety. UFO-ludkiem. Wraz z innymi UFO-ludkami wsiedliśmy w spodki kosmiczne i lataliśmy po kosmosie w poszukiwaniu innego życia. Dotarliśmy do nieznanej planety. To nie była nasza ziemia. Wyglądała co prawda jak nasza planeta, ale nie było na niej ludzi. Były ulice, domy, lampy uliczne, ale nie znaleźliśmy żadnych żywych istot. Polecieliśmy ponad górami, rzekami i nareszcie znaleźliśmy formę życia : sowę, która miała przyklejoną butelkę do dzioba. Uwolniliśmy ją od tej butelki. Pomogliśmy sowie wypić płyn, który był w tej butelce. Potem zaczęłam się zastanawiać, czy nie popełniliśmy błędu tak jak w książce Topora...

poniedziałek, 1 lutego 2010

Poszukiwania taty

Byłam w teatrze na spektaklu Hair i oglądałam Agnieszkę. Po spektaklu spotkałam ją przy wyjściu z teatru, miała zaokrąglony brzuch. Mówię, że nie zauważaylam, żeby na scenie była w ciąży.
Pamiętam, jak Aga była ubrana - kolorowe rękawiczki i czapka, żółta kurteczka i czerwony sweterek. Aga, ze łzami w oczach kładzie rękawiczki na skrzynce pocztowej (tak, pamiętam to ze snu) i skarży się, ze nie wie kto teraz ma być ojcem. Nie może się zdecydować, kogo wybrać.:)
Dzisiaj opisałam Adze mój sen. Dostałam odpowiedź, że akurat wczora się zastanawiała nad ciążą, ewentualnym tatą i tak dalej. I widziała mnie wczoraj śpiewającą w koncercie L.U.C-a. Myśli chyba się przyciągają:)